Bo na inny tytuł nie miałam pomysłu xD Ale uściślając: podboje Kaliningradu.
Wypad był jakby wymianą międzyszkolną, czyli ruscy za rok przyjadą do nas. Ale nie o tym teraz. Ogólnie podróż wyglądała tak: dostać się z domu na PKP, przemycić mielonki, które kupiła pani organizator, do torby, wtaszczyć swoje i nieswoje rzeczy do pociągu, nie zasnąć, wysiąść z pociągu, wsiąść do autobusu w Warszawie nie przeszkadzając innym pasażerom i jedziemy dalej. Dlaczego tu przystanęłam? Bo dość ciekawa akcja miała miejsce w Olsztynie na jedynym postoju. Otóż cała nasza wycieczka (czyt. 8 dziewczyn, 1 chłopak i 2 panie opiekunki) zajmowała całą szerokość chodnika. Tak więc pani Agnieszka (pani nie-organizator), która odpowiadała za bezpieczeństwo i zdrowie (w końcu uczy m.in. edukacji dla bezpieczeństwa znanej powszechnie jako EDB) poprosiła nas, abyśmy się odsunęli, gdyż szedł jakiś facet i dosłownie nie miał jak przejść. Był w stanie żulowatym, czyli dziwnie wyglądał plus był pijany (ale kurtkę skórzaną miał fajną xD) więc nic dziwnego, że rzucił się z obelgami na panią Agnieszkę. W końcu myślał, że słowa "Uwaga, przesuńcie się!" tyczą się jego, a nie tego, że brak miejsca na chodniku ^^" Pani Agnieszka próbuje go wyminąć, ale się nie da, pani Zosia (organizatorka) nie wie co robić i kryje nas. Nagle jakiś nieznajomy facet wyglądający jak pseudo kibic podlatuje do tego gościa i zaczyna go nastraszać, niemalże go lejąc. Ten poszedł na ugodę i spieprzył xD Czyli wszyscy przeżyli xDD
Na granicy staliśmy ze dwie godziny, ale to już szczegół. Było tylko cholernie gorąco, ale no cóż... Może zacznę opisywać już od momentu jak przybyliśmy, a nie jak jechaliśmy. Więc: wyglądamy za oknem jakiś ludziów w naszym wieku. Jedyni prowizoryczni to byli: dwie panie średniego wzrostu i trójka dzieci. Nasza reakcja: będziemy zajmować się przedszkolem. Dobra - staraliśmy się być ponadto. Wysiedliśmy, przywitaliśmy się i ruszyliśmy do autokaru, który miał nas zabrać do szkoły, w której mieliśmy mieszkać. Jak go opisać? Hmm... Jeśli graliście w Simsy 2 zapewne musicie wiedzieć, jak wyglądał autobus szkolny, który zabierał dzieci simów do szkoły. Jak ktoś nie wie - podobne jak w Ameryce, czyli te żółte xD Teraz wyobraźcie sobie, jakby wyglądał, kiedy by się go skróciło o połowę, trochę podbarwiło rdzą, wymieniło siedzenia na stare i twarde, a na przedniej szybie rosyjskimi literami przykleiło na papier samoprzylepny (oczywiście żółty) "DZIECI". Oto nasz środek transportu xD Dodam, że strasznie trzęsło, jak się jechało, ale mówi się trudno. Oglądałam domy przez szybę i doszłam no krótkiego i prostego wniosku: jak w czasach PRL'u. Takie miałam skojarzenia z tymi budynkami.
Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy. Zaczęli nas wywozić na powoli coraz większe obrzeża. Nagle skręcili w jakąś uliczkę. Dookoła szczere pole. A naprzeciw nas nowoczesny, ogromny, kilkupiętrowy budynek. Cały czas nie wierzyliśmy, że to jest owa szkoła, dopóki nie weszliśmy do środka. Wtedy to już w ogóle padłam z wrażenia. WSZYSTKO. Dosłownie WSZYSTKO. Po dogłębnym wypytaniu się o szkołę: basen, strzelnica, stołówka, kuchnia dla osób uczących się na żywieniówce, skałka wspinaczkowa, aula, wielka hala sportowa, trzy piętra i winda. Cudo. Mniej więcej rozmieszczenie: na dole stołówka, basen i prysznice, piętro wyżej toaleta, a na kolejnym sale, w których spaliśmy i kuchnia, z której mogliśmy korzystać. Ok, teraz czas przedstawić naszych "przedszkolaków", którzy okazali się być uczniami gimnazjum. Co ja poradzę, że byli strasznie niscy T.T A więc opiszę trójkę, która nas witała:
Dasza
Na początku: dziewczyna, która wydawała mi się całkiem spoko.
Potem: zajebista, da się z nią dogadać i pogadać plus świetnie się z nią bawi na imprezach.
Palina
Na początku: dziewczyna, która wydawała mi się całkiem spoko.
Potem: serio całkiem spoko, ale trochę sztuczna.
Wład
Na początku: chłopak wydający się naprawdę spoko, pozytywnie nastawiony do wszystkich, uczynny, cały czas się uśmiecha.
Potem: wkurwiający ><
Na Włada poświęcę specjalnie oddzielny akapit. Otóż ,jak napisałam, pierwsze wrażenie było naprawdę dobre. Jednak potem on stawał się coraz bardziej upierdliwy. Nie rozumiał w ogóle słowa "nie" przez co miał na pieńku z prawie całą wycieczką. Był od nas dwa lata młodszy, a zachowywał się, jakby był z przedszkola. Nawet na takiego wyglądał xD Dodatkowo jarał się windą, jakby pierwszy raz widział takie urządzenie na oczy. Tylko siedział w środku i jeździł kolejno po piętrach: 3, 2, 1, 2, 3. Dlatego często korzystałam ze schodów ^^"
Tyle może o Władzie xD Teraz sale, w których spaliśmy. To wyglądało tak: drzwi zamykane na kartę (jak wszędzie w tej szkole) do "pokoju" dziewczyn, następnie z tego pomieszczenia przechodziło się przez drzwi do jakby małego kantorka, w którym spał jedyny chłopak z naszej wycieczki, a z kantorka przejście do innej sali, w której nocowały panie. Spaliśmy wszyscy na łóżkach polowych. Specjalnie wam w paincie rozrysuje, jak to wyglądało xD
Ok... Te równoległe kreski to drzwi. Na szaro zaznaczona sala, w której spały panie, na jasnożółto ten cały kantorek, a na fioletowo sala dziewczyn. Te czarne to łóżka. Oczywiście w salach były też ławki, krzesła itp., ale tego już mi się rysować nie chciało xD
1 - MLinalee
2 - Aniuta
3 - ja
4 - cztery łóżka złączone przez takie jedne dziewczyny
5 - nie, nie Emiko xD (Emiko nie mogła jechać :C) - też taka jedna dziewczyna
6 - jedyny chłopak
7,8 - panie
Oto nasz nocleg. Jako ciekawostkę dodam, że miałam połamane łóżko, ale było tak wygodne, że nie chciałam zamieniać na dobre zapasowe xD Mniejsza xD
Codziennie coś robiliśmy. Rano wstawaliśmy na gimnastykę (na dziewiątą) z takimi dziećmi, które przychodziły do szkoły, gdyż ich rodzice pracowali. Dla nich były specjalnie organizowane zajęcia. Potem śniadanie w stołówce, a później śniadanie w kuchni, bo stołówkowym nie dało się najeść xD Zajęcia były tak zorganizowane, że praktycznie do 24 mieliśmy co ze sobą zrobić. Potem nie mieliśmy siły, żeby się ruszyć... Koło drugiej spać. I tak przez (bodajże) osiem dni. Z ciekawszych rzeczy, które się działy:
- oglądanie, jak Aniuta rozczesuje swoje długie i gęste samoplączące się włosy;
- festyn w parku, na którym piłam kwas chlebowy (tak w ogóle to smakuje jak bezalkoholowe piwo Karmi xD)
- wypad na ryby nad jezioro; gotowanie w wielkim garze na łące tradycyjnej zupy rybnej
Ten wypad nad jezioro muszę opisać xD Otóż byliśmy tam z tymi dziećmi, które miały te całe zajęcia zorganizowane. No i graliśmy z nimi w siatkę. Bynajmniej ja i MLinalee, gdyż Aniuta zajmowała się takim jednym małym dzieckiem i uznała, że to ciekawsze. Swoją drogą bił ją i kopał po twarzy (tak, dobrze napisałam xD), więc nie wiem, czy to była dobra decyzja ^^" Ale wracając do tematu: razem z MLinalee położyłyśmy nasze rzeczy (czyt. torba i plecak) koło nas, bo nie chciało nam się kłaść tego koło toreb innych dziewczyn. Bynajmniej mi - nie wiem, jak jej xD No i gramy, gramy, a ruskie dzieci (jak to brzmi xD) dołączają do nas. No i tak się złożyło, że taki jeden gruby rusek stanął tak, że idealnie za plecami miał nasze rzeczy. No i że miał takiego pecha, że wszyscy mu wywalali za mocno, to on z najlepszymi chęciami chciał to odbić i rzucał się do tyłu, co skutkowało wypierniczaniem się o mój plecak na torbę MLinalee xD I tak z 20 razy xD Fajnie to wyglądało - nie powiem xD Albo inny rusek miał za plecami metrowe osty. Jemu wywalali też daleko. Darł się na nas, że nie powiem xD Tak spędziliśmy z godzinę, może dwie. Potem siedzimy na trawie. MLinalee wyjmuje słuchawki i telefon. Bum. Słuchawki połamane. Wyświetlacz w telefonie w jeszcze gorszym stanie. Przyczyna usterki: gruby rusek przetaczający się przez torbę xD Pamiętajcie: jeśli kiedykolwiek natraficie na grubego ruska, trzymajcie torby z dala od niego ^^"
Powrót należał to normalnych, poza tym, że lałam się z MLinalee o cukierka tylko po to, bo chciałam zobaczyć opakowanie, a ona mi nie dawała xD Wiem, że tego nie czytasz, ale ci to wypominam xD Poza tym żarłyśmy tromboćki, czyli jakby rurki z karmelem, ale dłuższe i zrobione z ciasta jakby naleśnikowego, tylko grubszego i z gofrownicy. Przynajmniej tak smakowały xD Ale były nieziemsko dobre *-* Dla Emiko kupiłam tradycyjną ruską czekoladę, której opakowanie mnie osobiście przerażało xD Zresztą nie tylko mnie xDD Wyobraźcie sobie matrioszkę (oczywiście z chustką na głowie). Teraz wyobraźcie sobie ją w lekko wyblakłych kolorach. Teraz matrioszkę jako dziecko, tylko żywe. Dodajcie ogromne oczy, które wyglądały, jakby mogły zobaczyć duszę. Teraz wwalcie to na opakowanie czekolady xD Moja mama stwierdziła, że ta dziewczynka jest śliczna, ale mniejsza xDD
Szczerze? Nie pamiętam, czy dojechaliśmy na miejsce o 24, czy o 1 ^^" Wiem, że o 2 poszłam spać xD Tak, czy owak było całkiem fajnie ^^ I dodam, że szczerze, to było mi obojętne, czy ja tam zostanę, czy wrócę do domu. Jakoś tak ^^" Ale wróciłam i wam to opisuję. Może trochę późno, ale jednak xD
Pozdrawiam czytelników ;**